Poniedziałki,
nie lubię ich jak większość osób zapewne, ale jakoś trzeba było
wstać i iść do szkoły. Przyszedłem jak zwykle w okolicach 7.30.
Trochę pogadałem ze znajomymi w szatni do dzwonka na pierwszą
lekcję. Angielski zleciał szybko podobnie jak polski. Na zaj.
artystycznych rysowaliśmy proste kreski, ręka boli od dziwnego
trzymania ołówka. Na przerwie kanapeczka i jedziemy dalej. Chemia przeszła szybko, matematyka wolno. Przerwa, inni obiad, a ja wyciągam kolejną kanapeczkę, mało ludzi pod klasą, nie ma z kim gadać. Dwie lekcje mijają i koniec, i radość, i dobrze.
Pozdrawiam, M. z 3 C
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz